Kiedy sprowadzałem używane auto z Niemiec, myślałem, że formalności będą największym problemem. Okazało się jednak, że najtrudniejsze jest upewnienie się, czy samochód faktycznie ma taką historię, jaką opisuje sprzedawca. Dopiero znajomy powiedział mi, żeby sprawdzić VIN. Wszedłem na
https://stat.vin/pl/vin-decoding/ i nagle odkryłem, że to auto miało drobną kolizję kilka lat wcześniej. Niby nic wielkiego, ale sprzedawca twierdził, że jes “bezwypadkowe”. Dzięki temu uniknąłem nieprzyjemnej niespodzianki. Dzisiaj wszystkim powtarzam, że dekodowanie VIN to nie jest jakieś fanaberie, to zwykły zdrowy rozsądek. Wystarczy kilka minut, by dowiedzieć się o wyposażeniu, regionie produkcji, a nawet o zmianach właścicieli. Przy obecnych cenach samochodów człowiek chce spać spokojnie i mieć pewność, że nie kupuje pięknego auta tylko z wierzchu.